O tej mszy zrobiło się głośno. „Przerwałam kazanie. Dawno już nie poczułam się tak upokorzona”

Dodano:
Kościół Rzymskokatolicki p.w. bł. Radzyma Gaudentego Źródło: Google Street View
Parafianka z Gniezna przerwała kazanie i podzieliła się przemyśleniami na temat słów księdza proboszcza. „Jestem świadoma konsekwencji prawnych mego działania” – napisała. Co ją tak wzburzyło?

Kościół Rzymskokatolicki p.w. bł. Radzyma Gaudentego to rzymskokatolicka parafia w Gnieźnie, która swoim zasięgiem obejmuje dzielnicę Winiary oraz pięć wiosek. Jej proboszczem jest ks. dr Andrzej Szczęsny. To jego kazanie wzburzyło jedną z parafianek, która postanowiła publicznie podzielić się swoimi przemyśleniami. Kobieta zarzuciła księdzu popełnienie grzechu ciężkiego. Jak wynika z jej relacji, wróciła wcześniej z mszy, którą przerwała komentując słowa ks. Szczęsnego.

Parafianka nie wytrzymała. „Msza nie może być miejscem patriarchalnej dominacji kleru”

„Nie wytrzymałam jego toksyczności i publicznie przerwałam mu pod koniec homilii. Wiem, naruszyłam sacrum, zdaję sobie z tego całkowicie sprawę. Msza Św. jednak nie może być miejscem utrzymywania feudalnej i patriarchalnej dominacji kleru nad laikatem. Nie powinna też być miejscem politycznej agitacji czy nagonki na media. Nie życzę sobie zresztą popierania bądź krytykowania żadnej opcji politycznej czy żadnego z medium” – oświadczyła kobieta.

Parafianka podkreśliła, że Msza Święta to „nie wybielania kleru, zasłanianiem się Ofiarą Śmierci Chrystusa jak listkiem figowym, by próbować przykrywać przestępstwa duchownych”. „(Ksiądz – red.) Szczęsny potraktował przedmiotowo Chrystusa i jego słowa wypowiedziane w dzisiejszej Ewangelii (Mt 9,36-10,8). Wg mnie popełnił tym samy grzech ciężki, bezczeszcząc tym samym Ofiarę Eucharystii. Jako siostra w wierze mam pełne prawo zwrócić mu na to uwagę. I zwróciłam. Jego słowa to była próba pozycjonowania świeckich (ale także i części księży) zwracając im uwagę. Ks. Szczęsny użył słowa pejoratywnego: „obgadywanie” – by ograniczyli się wyłącznie do modlitwy za kler” – dodała.

Kobieta przerwała kazanie księdza. „Dawno już nie poczułam się tak upokorzona”

Następnie przeszła do praw chrześcijan, którzy oprócz modlitwy – jak pisze – mogą także podejmować działania w celu polepszenia sytuacji w Kościele. „Ma też prawo wypowiadać się w mediach społecznościowych, wchodząc w dialog z agnostykami czy przedstawicielami innych wyznań/religii. (...) To bowiem my jesteśmy Kościołem. Nie, nie odejdę z Kościoła katolickiego, jeszcze powalczę. Jako ochrzczona mam pełne prawo do dobrego czucia się w nim, bez względu na moje poglądy, słuchanie tych czy innych mediów, tożsamość czy orientację seksualną” – tłumaczy.

„Jeszcze parę słów osobistych. Dawno już nie poczułam się tak upokorzona, jak dzisiaj w mym parafialnym kościele. Uśmiech drwiny na ustach ks. Szczęsnego, jego poczucie pewności, że przecież nic mu nie jestem w stanie zrobić. I brak reakcji, gdy jeden ze współparafian dopuścił się rękoczynu wobec mnie. Nie, księże Andrzeju! Dzisiaj nie głosił ksiądz kerygmatu (w teologii chrześcijańskiej głoszenie Słowa Bożego – red.), lecz powołując się na słowa Chrystusa, prowadził agitkę w obronie popełniającej przestępstwa kleru (m.in. pedofilii, molestowania seksualnego)” – pisze dalej parafianka.

Msza w Gnieźnie przerwana przez parafiankę. „Jestem świadoma konsekwencji prawnych mego działania”

Kobieta zarzuca proboszczowi, że „uprzedmiotowił on mistrza z Nazaretu”. „To była iście faryzejska postawa, takiego wilka w owczej skórze. Prymitywna próba dyskredytacji krytyki, nazbyt często słusznej, Kościoła i kleru. Jak mawiał ks. prof. J. Tischner: żadna hagiografia tak dobrze Kościołowi nie robi, jak solidna krytyka (miał na myśli Nietzschego). Próba ratowania jego hierarchicznej pozycji społecznej i dobrostanu ekonomicznego poprzez wypowiadanie przeinaczeń, bliskich kłamstwu, w czasie Eucharystii. A to już ociera się o świętokradztwo. A przecież Jezus Chrystus rzekł: „Oddajcie to co cesarskie cesarzowi, a to co boskie Bogu”. Dziś należy to rozumieć także jako pełnię rozdziału Kościoła od polityki” – stwierdziła.

„Jestem świadoma konsekwencji prawnych mego działania. Jestem też świadoma, że jako transkobieta, mogę stać się obiektem niewybrednych ataków. Ale nie mogłam inaczej. Miarka toksyczności ks. Andrzeja Szczęsnego się przebrała. Może już czas przestać być proboszczem w tej parafii i nie zarażać swoją frustracją parafian? Wykazałam nieposłuszeństwo obywatelskie; ale to był mój obowiązek. A za ks. Andrzeja obiecuję modlitwę (nie piszę tego ironicznie)” – podsumowała kobieta.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...